…jestesmy na basenie. Przebrani wychodzimy z szatni i stwierdzam , ze tak sie ciesze z tego pomysłu, ze chyba sobie z tej radości wejdę na góre i wskocze do wody z trampoliny. Jak powiedziałam tak zrobiłam. Stoję na trampolinie, podskakuję najpierw kilka razy do góry a następnie wyyyskakuje tak bardzo wysoko, ze lece nad całym basenem! Lece i juz czuje, ze to nie jest taki zwyczajny lot, ze lecę z jakąś nienaturalnie wielką siłą…Widzę pod sobą wodę , ale nie mogę zwolnić, zeby trafic do basenu, wiec juz wiem ze albo huknę konkretnie gdzies w ściane albo nie wiem co bedzie… W trakcie lotu zauwazyłam na wprost siebie, zaraz za basenem zejście, jakby drzwi garażowe (?), które były otwarte na oścież ( bardzo szerokie) , wiec sune prosto w te drzwi bo wiem ze tam jest przestrzeń…i nagle siuuup! przelatuję i wylatuję na zewnątrz…O dziwo znajduję się nad przepaścią! Widzę góry i doliny pod sobą…(?)Jestem przestraszona jak cholera ale jednoczesnie zaciekawiona wręcz podniecona. Boje sie, ze spadnę i sie zabije i nie wiem jak mam teraz zlecieć na doł… Nie wiedziałam jak mam sie zatrzymać… Próbowałam coś robić rekami i całym ciałem, zeby nabrać jakiegos kierunku… Niestety zamiast w doł, wzbijałam się coraz wyżej i wyżej… Ziemia malała na moich oczach, po czym zniknęła prawie całkiem… Brak kontroli nad tym stanem powodował coraz większy niepokój. Leciałam w chmurach i mialam wrazenie ze za chwilę dotknę gwiazd… Kombinowałam cały czas coś z własnym ciałem, w końcu udało mi sie w jakiś sposób ustawić tak , że zaczęłam spadać… Poczułam dużą ulge… Spadam powoli, spadam… zaczynam juz widziec z góry drogi, domy i zastanawiam sie gdzie mam wylądowac. Juz mi lepiej, opanowałam sztuke kierowania ciałem i zblizam się coraz nizej… Widzę po prawej stronie różne gospodarstwa, łąki i pola, wiec pomyslałam ze musze – jesli juz, spaść na trawę, to nic mi sie nie stanie. Zniżyłam całkiem lot, choć czuje , ze moze to źle się dla mnie skonczyc, ale mysle ze jest mi to już całkowicie obojętne, byle bym tylko mogła wylądowac… Emocje mną targają nie do opisania..Widze już jak sie zblizam dosyc szybko do łąki … i nagle , z impetem…rysując konkretne ślady na trawie ląduję. Ktos do mnie podbiegł, cos krzyknął a ja zerwałam się na łozku, tak zarkęcona ze nie wiedziałam co sie ze mną dzieje…
Spalam w pokoju, gdzie wisi na ścianie zegar, który od jakiegoś czasu stoi w miejscu. Spojrzałam na godzinę – była taka sama, kiedy kładłam sie spać. Wstałam więc specjalnie w środku nocy, żeby sprawdzić godzinę na innym – stwierdziwszy, że naprawdę sie obudziłam… ;)
9 lipca 2009
Kategorie: onirycznie... . . Autor: mrrru . Comments: 2 Komentarze