rejs po Aleksandrowskiej

Ten sen  jest jednym z tych, które lubią porażać absurdalnością.

Sniło mi się, że wracaliśmy w nocy od Kiwaków ( kto ich zna, ten wie;) Otóż, cały absurd polega na tym, że zamiast w taksówkę ( jak to zwykliśmy robić) wsiedliśmy pod ich blokiem w mega długą drewnianą, jednowiosłową łódź – jak domniemam po prostu gondolę. Gondola zdawała się być nienaturalnie długa. Miała może z 10metrów i była również dziwnie i nienaturalnie plastyczna. Wyginała się na wszystkie strony, jakby była z gumy. Droga powrotu do domu była prawie ta sama co zawsze. Prawie, tzn tym razem wszystko było pokryte wodą. Ulicami płyneły rzeki, jednak wszystko inne było na swoim miejscu, tj np. światła drogowe i przystanki. Od samego początku, kiedy wypłynęliśmy spod klatki Kiwaczków, Łukasz nie prowadził naszego onirycznego pojazdu z rozsądkiem.. Miałam wrażenie, że podczas zakrętów tracimy panowanie nad tym co się dzieje i zaraz się przewrócimy oraz utopimy. Wiosłował bardzo szybko, przyprawiając mnie tym samym o zdenerwowanie, tym bardziej że ja siedziałam na czubku gondoli a On w drugim końcu..
Płynęliśmy ul. Aleksandrowską , gdzie zatrzymalismy się na czerwonym świetle (skrzyżowanie Traktorowej/Aleksandrowskiej) Nie wygldało to wszsytko dobrze ani tym bardziej normalnie. Zamiast słupa z oświetleniem widzieliśmy przed sobą przeogromnie wybujały przerost srebrnego- matowego kranu, który miesci się w kuchni Łukasza w Poznaniu ( kto widział- ten wie;) Na kranie wisiały światła, które tak naprawdę się nie świeciły, ponieważ były z tektury. Wykonane były jakby na zajeciach plastyki w szkole podstawowej, wycięte nawet niezbyt dokładnie… Na szczęscie kolory się zgadzały: czerwony, żołty, zielony…..
Gdzieś na którymś już z kolei skrzyżowaniu, spotkalismy ludzi, również siedzących w takiej gondoli. Ich rejs po Aleksandrowskiej był chyba bardziej wesoły, wszak śmiali się na całą ulicę (o, przepraszam- rzekę) i mieli na sobie kolorowe pióra , przez co wyglądali niczym wracający prosto z Rio de Janeiro. Coś do nas krzyczeli, ale kiedy chciałam im odpowiedzieć to obudził mnie budzik…

Dodaj komentarz

Brak komentarzy.

Comments RSS TrackBack Identifier URI

Dodaj komentarz